poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Baszta Kaszana, czyli o tym jak przypadek uratował miasto

Zwiedzając Pomorze Zachodnie warto zahaczyć o nieduże, malownicze miasto jakim jest Trzebiatów. Jest tam ładny rynek, kolorowe kamienice, piękny gotycki kościół, stare mury obronne miasta i... pewna baszta. Nie jest to jednak byle jaka baszta, gdyż zwą ją Basztą Kaszaną (lub Basztą Prochową). Jest to 14-metrowa wieża, zbudowana na początku XIV wieku. Jej głównym przeznaczeniem było składowanie w niej prochu i jednocześnie stanowiła punkt obserwacyjny od strony rzeki Regi. W latach 90-tych XX wieku przeszła remont.

Co więc spowodowało, że baszta z przeznaczeniem ochronnym została mianowana nazwą pokarmu? Otóż wiąże się z tym pewna, dość zabawna legenda. 

W dawnych czasach Trzebiatów prowadził spór z Gryficami o prawo do żeglugi na Redze, gdyż rzeka miała duże znaczenie strategiczne: wpadała do morza i dawało to również prawo do połowu ryb na Bałtyku, i handlu. Co jakiś czas, raz jedno miasto raz drugie, napadały na siebie w celu zniszczenia dobytku jego mieszkańców.
Pewnego wieczoru siedzący na wieży strażnik niechcący strącił miskę z gorącą kaszą, która spadła prosto na skradających się pod mury miejskie Gryficzan. Wrzask oparzonego najeźdźcy obudził mieszkańców i w porę ostrzegł przed podstępnym atakiem. 
To wydarzenie nie tylko sprawiło, że wieża otrzymała swoją nazwę właśnie od kaszy którą jedli na kolacje strażnicy, ale spowodowało to również, że co roku w lipcu po dziś dzień organizowany jest Festiwal kaszy.



Źródło: tablica informacyjna pod wieżą, wikipedia, książka "Polska według internautów".

niedziela, 1 lipca 2012

skąd się biorą chryzantemy?

Na to pytanie mogliby odpowiedzieć nam Chińczycy w oparciu o swoje legendy o tych kwiatach.

1. Dawno, dawno temu żyła sobie księżniczka. Pewnego razu ujrzał ją niebiański smok i tak się w niej zakochał, że poprosił o rękę. Dziewczyna zgodziła się za niego wyjść jeśli spełni dwa warunki: na zawsze zapewni jej urodę oraz raz w roku będzie ją zabierać w niebiosa. Smok zamienił więc swoją ukochaną w chryzantemę i umieścił ją w ogrodzie królewskim. Odtąd co roku dziewczyna odradza się jako kwiat, a zanim nastąpi zima jest zrywana i zabierana w niebiańską podróż przez ukochanego.

2. Żył raz sobie pewien cesarz, który będąc już w podeszłym wieku, dowiedział się o magicznym zielu zapewniającym wieczną młodość. Wysłał swoich ludzi na opuszczoną wyspę, gdzie jak wieść niosła, rosła ta przedziwna roślina i mieli ją dla niego zdobyć. Na miejscu znaleźli przepiękne kwiaty w kolorze złota. Podobno miał w ich wnętrzach drzemać klucz do nieśmiertelności.
Inna wersja tej legendy mówi o magicznych kwiatach rosnących na Wyspie Ważka. Mogą je odnaleźć tylko młodzi ludzie. Zaciekawieni młodzi badacze postanowili wybrać się w podróż, pokonując niebezpieczne wody oceanu. Gdy dotarli na wyspę znaleźli tylko jeden kwiat, którym była chryzantema.

3. Inna legenda opowiada o tym, jak wieśniacy ukryli się w górach przed dziewiątym dniem, dziewiątym miesiącem i za pomocą wina z chryzantemą przepędzili złe moce. Być może dlatego Chinach co roku, od czasów starożytnych, 9 września jest obchodzone... Święto Chryzantemy.

Japończycy, dla których chryzantema również ma szczególne znaczenie, wierzą, że złocisty kwiat pochodzi z naszyjnika Boga.




Źródło: czasopismo "Sekrety nauki" Nr 2 (5), http://wedzarnia.zielonyogrodek.pl/, http://www.ogrody.mentalmesh.pl/, http://www.eioba.pl/a/2vhv/chryzantema-symbol-slonca-i-cesarza

środa, 27 czerwca 2012

ruiny kościoła w Trzęsaczu

Jest takie miejsce na zachodnim wybrzeżu Polski, które zadziwia zwiedzających od kilkudziesięciu lat. Podobno jedyne takie w Europie. Ja sama mam do niego sentyment, ponieważ pamiętam je z dzieciństwa, kiedy byłam z rodzicami na wczasach nad morzem. 
O czym mowa? O ruinach gotyckiego kościółka na klifie w Trzęsaczu. Pierwotnie budowla, która powstała na przełomie XIV i XV wieku, oddalona była od morza prawie 2 km. W wyniku stałego oddziaływania morskich wód linia brzegu stale się przesuwała w głąb lądu, z dekady na dekadę coraz bardziej zbliżając się do kościoła. W 1900 r. runęła pierwsza ściana. Teraz jedynie pozostał fragment południowej ściany kościoła, a pod klifem rozciąga się sieć zabezpieczeń, aby zachować zabytek przed totalnym zniszczeniem.


Oczywiście tak ciekawe i niesamowite miejsce, ma równie niesamowitą legendę. A właściwie kilka.

Pierwsza z nich mówi o Zielenicy, półkobiecie i półrybie, która przypadkiem zaplątała się w sieci rybackie. Miejscowy proboszcz postanowił, że nawróci pogankę. W tym celu zamknął ją w kościele i więził w beczce z wodą. Zielenica zmarła wkrótce potem z rozpaczy, że nie może wrócić do swoich bliskich. Rozsierdzony ojciec Bałtyk wywołał ogromny sztorm. Przerażeni rybacy usiłowali przekonać proboszcza, aby zwrócił ją morzu, ale on pochował ją na cmentarzu przy kościele. Od tamtej pory zrozpaczony ojciec posyła fale aby odebrać ciało porwanej córki i zabrać je we właściwe miejsce, do morza.

Inną legendą jest romantyczna a zaraz smutna historia pary - Ewy i Kaźka - którą rozdzielił los, a połączyć chciało morze. Pewnego razu Kaźko został powołany do wojska, by walczyć przeciwko armii brandenburskiej. Niestety zginął na morzu, a Ewa na wieść, że jej ukochany nie żyje, umarła z żalu. Została pochowana na cmentarzu przy kościółku, który wznosił się dumnie niedaleko morza. Od tamtej chwili tęskniący za Ewą Kaźko, zaklęty w morskie fale, co jakiś czas forsuje brzeg by porwać w ramiona ciało ukochanej.

Trzecia historia opowiada o mściwym Thorze, który próbuje odzyskać utracone ziemie. Thor, nordycki bóg burzy i piorunów, przed wieloma wiekami panował na tych terenach. Kiedy pojawiło się chrześcijaństwo został wyparty ze swoich ziem. W odwecie co jakiś czas posyła wielkie fale, grzmoty i pioruny, które niszczą brzeg i kościółek.



Źródło: książka "Polska według internautów", wikipedia, http://www.wybrzeze-rewalskie.pl, informacje zasłyszane od innych

Raz, dwa, trzy i... zaczynamy!

Tak lubię bajki i legendy, że zawsze jak jestem w jakimś nowym miejscu, staram się poznać nową historię. Historie te czasem mogą wydać się nieprawdopodobne i niemożliwe, a jednak z wielką przyjemnością o nich się słucha. Nadają klimat, lekką nutkę tajemniczości czy działają na wyobraźnię. Nadają barwy i atrakcyjności, tchną życie w martwe przedmioty, budowle i miejsca.

Podczas urlopu nad morzem narodził się w mojej głowie pomysł, by stworzyć bloga. I to nie byle jakiego bloga! Bloga, w którym mogłabym pisać o tych wszystkich fantastycznych opowieściach, które dotychczas poznałam podczas swoich wycieczek. Ciekawych baśniach wyczytanych w książkach, krótkich wzmiankach w broszurach informacyjnych dla turystów lub zasłyszanych od kogoś legend. Czasem niekoniecznie będą związane z konkretnym miejscem. Zresztą, sami zobaczycie. ;)